piątek, 24 lutego 2012

Czasy narzeczeństwa

Od momentu naszego kwietniowego spotkania w 1992r. kursował do mnie niemal co tydzień, na weekendy, korzystając z PKP. Wyjeżdżał od siebie po południu w piątek i był u mnie z rana w sobotę. Wyjeżdżał ode mnie w niedzielę późnym popołudniem, a na poniedziałek rano był już na zajęciach, na uczelni. I tak co tydzień- chyba, że miał jakieś szkolenie.

W sierpniu wyjechaliśmy pierwszy raz na wspólne wakacje- tydzień w górach i kilka dni u jego rodziców.

Po urlopie wszystko wróciło do normy- on przyjeżdżał do mnie, ale ja nie mogłam jeździć do niego- bo to koledzy są nieuprzejmi, piją tylko, palą i klną i nie mielibyśmy tam spokoju. Wtedy te kity kupiłam. Niestety.

Ostatnie miesiące nauki, prawie cały IV rok, to okres praktyk Węża w Przemyślu. Ferie spędziłam wtedy własnie tam, mieszkając z nim w hotelu wojskowym. Całe dnie sama, na zakupach, gotowaniu, samotnych spacerach, w oczekiwaniu na powrót narzeczonego wtedy do pokoju hotelowego. Wracał późno, bardzo późno i był tak zmęczony, że właściwie kładł się spać.

Tak miała wyglądać moja przyszłość na najbliższe lata; wtedy traktowałam to tylko jako konieczność, bo to przecież praktyki i może od ich przebiegu zależeć jego praca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz