wtorek, 17 grudnia 2013

Termin apelacji

Na początku grudnia zadzwoniłam do sądu z zapytaniem, co w mojej sprawie słychać. Nie było terminu ani wyznaczonego składu sędziowskiego. No to napisałam pismo z prośbą o wyznaczenie daty rozprawy, bo muszę zaplanować swoje leczenie. Dosłownie tydzień później miałam już w ręku pismo z terminem na 8 stycznia.

Przewodniczy sędzia, do tego dwie kobiety.

Napisałam i zaniosłam trzy pisma. Jeszcze muszę napisać odpowiedź na apelację wraz z wnioskami dowodowymi (dwa protokoły zeznań z innej sprawy i zawiadomienie prokuratury o fałszywych zeznaniach).

Okres nieszczególny, wręcz fatalny dla rzetelnego zapoznania się z aktami. Obawiam się najgorszego- że sąd nie przeczyta akt, tylko przyklepie bzdury okręgowego. I to mnie zabije. Jestem w fatalnej kondycji psychicznej i obawiam się, że sobie z tym nie poradziłabym. Nie chodzi o sam wyrok, ale o to, co miałoby zawierać uzasadnienie. Wiem, że stronniczość sądu to jedno, ale zawalił sprawę przede wszystkim mój były pełnomocnik- kompletne dno.

Odebrałam pismo z terminem i ... zrobiło mi się lepiej. Świadomość, że sprawa się zakończy, że wreszcie przynajmniej tutaj nie będzie więcej oszczerczych pism exa i sądu. Od razu muszę ruszyć z podziałem.

Dwie inne sprawy też zakończą się- i to prawdopodobnie już w tym kwartale :) Obawiam się tej o rozdzielność, bo ostatnio widziałam w sądzie dopięte akta z prokuratury. A nie przypominam sobie wniosku tamtej strony o ich dołączenie... czyżby sąd na wszelkie sposoby chciał znaleźć cokolwiek, co uzasadniałoby rozdzielność z datą wsteczną??