niedziela, 1 września 2013

Rozczarowania

Apelacja napisana.

Że moja choroba nie jest i nie była na rękę panu mężowi- to normalne. Przebolałam, kiedy nawypisywał w pismach kłamstwa i podłości jak to pogrążyłam się w chorobie... Że to leczenie jest niezgodne ze standardami, że to tylko moja decyzja. Przeżyłam, kiedy sąd to powtórzył uzasadniając swoje postanowienie o odmowie podwyższenia zabezpieczenia. Odchorowałam to nawet w uzasadnieniu wyroku- tak debilnym, że trudno uwierzyć, iż podpisał je sędzia.

Exowi przecież nie chodziło o prawdę, tylko o to, aby ochronić własną dupę. Przez te kilka ostatnich lat nauczyłam się, że jeśli chodzi o podłość, to w jego przypadku nie ma ona granic.

Ale żeby to samo usłyszeć od własnej siostry, to w życiu bym nie przypuszczała. Dla własnej, chorej satysfakcji, aby mi dowalić. Bo przecież chyba aż taka głupia nie jest, abym wzięła to za straszenie mnie?? Że mam się za mądrzejszą od lekarzy, że przecież sama wiem, że lekarze mają różne zdanie na temat choroby i leczenia, żeby nie powiedziała czegoś, co będzie z korzyścią dla M., a co mi się nie spodoba, że już więcej nie chce słyszeć (faktów), bo jeszcze zmieni zdanie.
Zazdroszczę. Bo to znaczy, że nie miała, jak dotąd, poważniejszych problemów ze zdrowiem; wtedy inaczej by śpiewała.

Ah, no i ona wie, że ja taka znowu czysta wobec exa nie byłam, bo ona słyszała, bo widziała...

Jakbym exa słyszała, czytała....