Syn wyleczył się dzięki jego pieniądzom. Jak miał 10 lat, to mu podcierał tyłek, a ja nie ruszyłam nawet się z miejsca. Klasa z międzynarodową maturą to mój wymysł, laptop też- nie będzie za to płacił, bo go nie stać. Po co było prywatne gimnazjum, skoro musi brać korepetycje z angielskiego. Teraz ma nową rodzinę. Dlaczego między nim a synem jest mur. Dlaczego nie chce syn wspólnie z nim go zburzyć. Buntuję syna i każę mu mówić, że ma inne plany, jak on chce się z nim spotkać. Że maminsynek, bo ze mną po Starym Mieście chodzi na spacery. Że jak nie chce, to nie będzie się z nim spotykać. Że jak nabierze ochoty, to zna jego numer- ma się odezwać.
No więc nie wyolbrzymiałam. On ma uszkodzony mózg albo jakaś choroba psychiczna się odezwała. Przecież nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby tak się zachowywał normalny człowiek. Aż takie paranoje...
Oddycham, bo przecież mogłam mieć to na co dzień. Późno się zakończyło, ale na szczęscie nie za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz